Spotkalem kiedys mloda dziewczyne,piekna,skapana cala w poswiacie slonecznego swiatla ,patrzyla sie na mnie lecz nic nie mowila.jej wlosy koloru hebanu wiatr rozwiewal ,piescil swym podmuchem kazdy krztalt jej ciala i swiszczal mi do ucha-patrz jaka ona jest piekna.stalem na przeciwko niej milczacy,pelen podziwu i zaklopotania,w jej oczach siebie ujrzalem. cala swa slabosc i bezradnosc do nog jej zucilem oczekujac natychmiastowej pomocy, lecz w jej imieniu caly czas wiatr przemawial.stala na przeciw mnie wpatrujac sie moje zaklopotanie,czujac iz drze caly dotykiem uspokoila moje oszalale serce.spotkalem ja ,byla piekna jak poranna zorza,tecza jej usta dzien ozdobil ,promien slonca z ust wychodzil ,stala tuz obok mnie taka cudna ,taka piekna!chcialem ja dotknac ,poczuc jak ona przezemnie przenika,lecz zbyt brudne mialem dlonie by wyczuc na nich jej zycie!!skonczylo sie tak nagle jak nagle zaczelo,ona odeszla a ja sam nadal nieprzytomny stalem.
Dodaj komentarz