Archiwum 30 października 2007


paź 30 2007 aniol
Komentarze: 0
Kiedys przechadzajac sie po niebie w brzasku poranka spotkalem mego aniola stroza opartego o rajska jablon.Stojac przygladal mi sie z uwaga i z  lekkim usmiechem na twarzy.Lecz to nie byl usmiech ironi a wrecz przeciwnie, widac bylo jego radosc ktora nie staral sie ukryc.Jego wlosy lekko opadaly na ramiona  splywajac po nich jak gorski strumien.Wokol glowy tworzac cos w rodzaju jasnej aureoli w ktorej  odbijaly sie promienie wschodzacego slonca.Teraz gdy mijalem go odgarnal niedbalym ruchem grzywke z oczu ukazujac niebu swoje pelne jasnosci oczy.Byl taki niebianski ,taki piekny ,esencja swietosci zamknieta w calej swej postaci, ktora staralem sie jak najszybciej minac.Czulem sie przy nim jak czlowiek dotkniety tradem,skalany calym ciezarem grzechu ktory dzwigalem w sobie a ktory teraz pokazal mi jak bardzo jestem brudny.Te wszystkie nieprawosci, zdrady i oszustwa czynily mnie podobnego do barbarzyncy.A  teraz nabraly szczegolnego wymiaru ,staly sie moja szata , obrazem i slowem co przemawia za swoim wlascicielem mimo iz on milczy.Zal scisnal przerazliwie moje serce ,dusza poruszyla sie wstrzasnieta mocno   tymi plugactwami,i zapewne krzyczala za mnie zalac sie teraz jemu.Minalem go,lecz w ulamku sekundy On juz byl przy mnie.Polozyl delikatnie reke na moim ramieniu, tak jak to robia starzy przyjaciele i usmiechajac sie rzekl:nie martw sie, dla Niego jestes piekny,piekniejszy nizli te wschodzace slonce.Zdziwil mnie mocno tymi slowami,ale w nich nie mozna bylo wyczuc obludy i krytego falszu ktory nie raz przelewal sie przez nasze usta.Mowil je szczeze,powoli i z miloscia.Jego spokoj teraz ogarnal moje cialo i dusze ,oddal mi czastke siebie powodujac ze wszystko to co bylo stalo sie niewazne  ,nieistotne, ulotne jak wiatr.Wpatrywal sie we mnie tak przez dluzsza chwile ,dopuki doputy nie wyczul mego zaklopotania swymi slowami.Nie chcialem wierzyc,to nie byla prawda a jedynie zludzenie mego umyslu .A On? kim byl?Aniolem?To one istnieja?Ja chyba calkowicie postradalem zmysly!!Wierzyc w to co nie ma?To jest symfonia wariactwa ktora gra melodie do mego szalenstwa a ja tancze pod jej chore takty.Ale na boga ,kto wiec stoi kolo mnie?Moglbym dotknac dlonia jego bialej szaty,czulem nadal jego dlon ktora mnie dotknela,jego oddech jak zapach roz wciaz rozpalal moje zmysly!Widzisz, ja jestem!-rzekl .Bylem nim ty powstales,jestem bo ty jestes!Mowiac to na chwile oddalil sie ode mnie.Teraz widzialem go w calej swej pieknosci.Ubrany byl w  biala szate przetykana srebrnymi nicmi , ktore mienily sie jasnym blaskiema, a na biodrach spoczywal zloty pas nabijany czerwonymi kamieniami  ktory teraz lekko sie przekrzywil. Podszedl do innego drzewa ,a raczej przemiescil sie bo nie zauwazylem aby poruszal nogami i zerwal z niego owoc.Bedac juz przy mnie podal mi go.cdn.
mamuska2 : :